poniedziałek, 26 września 2016

Wake [me] up when septembr ends...

Dawno nie pisałam, przepraszam.
Wiesz, że cały czas za Tobą tęsknię, wiesz, że kilka razy próbowałam rozmawiać z Tobą tam , gdzie złożono Twą doczesność... Jednak nie umiem tak... Ten pomnik, choć piękny i idealnie wpisany w Twój styl, jest tylko kawałkiem kamienia, wiem, że Ty jesteś gdzie indziej. Na pewno jakaś część Ciebie została w moim sercu, wierzę jednak, że Twoja jaźń, świadomość radują się z Nim, Tam gdzie kiedyś się spotkamy.
No włąśnie, o spotkaniach miałam...  Bo wiesz Mamusiu minął już prawie rok, a ja ciągle nie mogę sobie wybaczyć tego, że w ostatnich chwilach miałaś mnie tak mało... Choć całe lato spędziłam dla Ciebie, a ostatnią Naszą noc spędziłam czuwając nad Twoim oddechem.. to wiem, że mogłam więcej. Boli mnie, że to co jest mi cierniem w sercu od tylu lat nie dało się wyplenić nawet na te kilka tygodni, gdy gasłaś....
Muszę Ci powiedzieć, że nawet przybrało na sile, gdy odeszłaś.. Miałam Ci nie mówić, ale pod koniec roku ważyłam 49 kg... Przepraszam, miałam już nie chudnąć poniżej 55kg, i tak ledwo znosiłaś ten widok... Ale głód tak cudownie tłumił smutek i żal... Ale potem zaczęłam go rozpuszczać w cukrze (i spuszczać w toalecie).
Wiesz Mamo, znów jest jesień. Znów wszystko jest takie jak uwielbiałaś - spokojne, ciche, pełne żółci, czerwieni i fioletów...  Są już astry, lawenda dalej kwitnie... I spadają kasztany, a ptaki powoli zbierają się w klucze... To z Tobą będą mi się kojarzyć... Tak jak bałtyckie wybrzeże, kożuchy i zbyt wydatny róż na policzkach...
Bo tylko taki obraz Ciebie mi został.. uwieczniony na zdjęciach... Jakież to szczęście, że tato był fotografem, jak wspaniale, że Ciebie,, swą muzę uwiecznił na setkach klisz... Jak bardzo dziękuję, że musiałaś odnowić tę pieprzoną legitymację inwalidzką... dzięki niej mam Ciebie prawie taką jak w ostatnich dniach... choć pomarszczoną, chudą i z peruką, to nadal moją mamusię....
Zrobiłam dziś coś złego Mamo.. Wymiotowałam , znów... A potem kupiłam piwo, by zapomnieć, by zmazać winy... I jeszcze pijana musiałam spalić te cholerne 250kcal z chmielowego trunku...
Mamuniu, ja chyba znów wariuję... Chyba nigdy tak na prawdę nie zrozumiałam, że Ciebie już fizycznie przy mnie nie będzie...

Boję się.
Mamo , tak bardzo się boję, że nie dam sobie rady... Boję się, że CIę zawiodę..

Mamo, kocham Cię... za rzadko Ci to mówiłam....

2 komentarze:

  1. Skarbie, Twój żal, smutek, rozbicie aż skapuje z tych słów.
    Nie potrafię nic Ci doradzić, w żaden sposób pomóc, a to boli chyba najbardziej. Chciałabym, ale brakuje mi pewności,co do tego, czego tak naprawdę potrzebujesz.
    Chcę Cię przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale puste obietnice na nic nie działają.
    Trzymaj się, Słońce, nie pogrążaj się w przeszłości i w gdybaniu. Tego już nie zmienisz, mimo najszerszych pragnień.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zastanawiałam się, co z Tobą i czy pisać maila... czy w ogóle jest sens. Strasznie mi żal, że nie umiem pomóc, czuję się taka bezradna, a chciałabym, żeby coś się w Twoim życiu zmieniło. Tylko że... brakuje mi chyba zdrowia na ratowanie innych. Przepraszam. Po prostu wiesz... myślami jestem przy Tobie i to nie są puste słowa, naprawdę czasem sobie myślę, co tam u Ciebie, czy coś się zmienia... i jak widzę, że nie, to tak chciałabym Cię przytulić, być obok Ciebie albo przynajmniej napisać coś sensownego... ale chyba nie potrafię nawet tego.

    OdpowiedzUsuń